„Nie mam już siły nawet tego czytać, nie wolno nazywać rzeczy w Gazie po imieniu, dopóki jakiś polityk mający krew na rękach na to nie pozwoli”. „Po co pomagać Ukrainie? Spory procent pomocy jest przecież kradziony przez oligarchów, którzy już się nawet z tym nie kryją”. „A DR Konga? Czemu o tym nie mówimy? Bo przecież tysiące żyć dzieci warte jest smartfona dla leniwych Europejczyków. Prawda w oczy kole!”.
Co łączy te trzy zdania? Wydaje mi się, że są trzy rzeczy. Każde z nich zostało do mnie wysłane przez osoby obserwujące mnie na Instagramie. Każde z nich jest nieprawdziwe. Każde z nich jest wyrazem trudnych emocji, które gromadzą się, gdy nieustannie czytamy i oglądamy informacje o wojnach, katastrofach i tragediach. Jak radzić sobie w okresie trudnych wydarzeń, gdy cały świat wydaje się chwiać w posadach? Oto kilka wskazówek. A na końcu artykułu powiem, dlaczego powstrzymanie się od podawania tego typu informacji dalej może ratować życie.
1. Dieta socialmediowa
Jako – między innymi – twórca różnych treści na Instagramie, często widzę zaskoczenie osób, z którymi koresponduję, gdy piszę: media społecznościowe nie są dobrym źródłem informacji. Z drugiej strony wiem, że większość polskojęzycznych mediów... Również nie jest. Co robić? Wyłącz social media i sprawdź punkt piąty!
2. Jeśli czujesz, że to za dużo – zatrzymaj napływ informacji
Gdy dzieje się coś strasznego, algorytmy social media i osoby pracujące w portalach internetowych zaczynają przypominać krwiożercze drapieżniki, które polują na nas jako odbiorców treści. W momencie, gdy dzieje się coś trudnego, moja metoda jest prosta: sprawdzam wiadomości tylko raz lub dwa razy dziennie. Naprawdę nie muszę – jako osoba pracująca w mediach – wiedzieć o danym ataku lub wybuchu w momencie, w którym on się dzieje. Warto zadać sobie pytanie: czy ja muszę wiedzieć? Zatrzymaj napływ informacji i sama kontroluj, kiedy i co czytasz.
3. Bądź osobą świadomą własnych uprzedzeń
Nikt nie jest wolny od uprzedzeń – stereotypy czy tzw. efekt grupy to mechanizmy, które są wdrukowane w nasze umysły i układy nerwowe. Z łatwością przychodzi nam myślenie w kategoriach „my” i „oni”, a emocje są naturalną reakcją na przerażające i trudne informacje. Nasz strach, gniew czy radość zaś są z powodzeniem wykorzystywane w propagandzie (o czym pisałem we wcześniejszych tekstach).
Dlatego czytając informacje lub myśląc o podawaniu ich dalej, nie zapominaj o tym, że to naturalne, że będziesz mieć jakieś sympatie. Że trudniej będzie ci przetwarzać informacje, które nie pasują do danego obrazu.
4. Staraj się unikać polaryzacji
Polaryzacja – silny podział oparty na różnicy poglądów, mocno podbudowany emocjonalnie – to najskuteczniejsze narzędzie współczesnej propagandy. Nawet jeśli wyrażasz poparcie dla jednej ze stron, pamiętaj że ci po drugiej stronie są ludźmi: nierzadko złymi, nierzadko zasługującymi na wymierzenie kary, ale ludźmi. Stając się rzecznikami jednego obozu, możemy bezmyślnie powtarzać polityczne, polaryzujące i dehumanizujące frazesy o „walce z ludzkimi zwierzętami” czy „wojnie z orkami”. Usprawiedliwiać przemoc, nawet w najgorszej formie. Nie zostanie to bez wpływu na twój umysł, co klasycznie świetnie ujął Fryderyk Nietzsche: „Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie”.
5. Szukaj informacji w rzetelnych źródłach
Mimo wszystko o wiele lepiej niż z social mediów czy nasyconych medialną papką portali jest dowiadywać się różnych spraw ze świata za pośrednictwem dziennikarek i dziennikarzy, którzy rzetelnie przekazują informacje w gazetach, telewizji czy podcastach
Co ważne, treści tworzone przez te osoby są dostępne poza social mediami: to teksty, nagrania, podcasty. Z zagranicznych mediów bardzo polecam BBC Global News Podcast oraz dział „Świat” w The Guardian, a także klasyczne agencje prasowe: Reuters i Associated Press. Ostatnio też, odpowiadając na potrzebę, zacząłem tworzyć swój newsletter, gdzie wybieram i omawiam najciekawsze informacje, dodając niezbędne linki do poszerzenia kontekstu (można zapisać się tutaj).
6. Pamiętaj, że nie musisz udostępniać czy komentować czegokolwiek
Socialmediowe algorytmy, ale też sami twórcy – szczególnie ci powielający propagandę – zachęcają, a wręcz manipulują i wymuszają na nas to, byśmy komentowali lub udostępniali ich treści (wywołując poczucie, że to moralny obowiązek). Naprawdę nie musisz udostępniać treści o kolejnym umierającym dziecku lub wchodzić w dyskusję o tym, kto ma rację. Z doświadczenia wiem, że dyskusje w social mediach – pełne trolli, botów i osób wylewających swoje frustracje – niekoniecznie prowadzą do wpływu na cokolwiek, szczególnie na opinie w zakresie tematów, co do których jesteśmy tak emocjonalnie przywiązani.
7. Treści w social mediach wzmacniają radykalne głosy
Dlaczego debata w mediach społecznościowych jest tak trudna i tak często nas po prostu męczy? Dlatego, że algorytmy wzmacniają czarno-białe głosy, a uwagę zwracają komentarze, które są po prostu, lekko mówiąc, niemądre. Tymczasem świat nie jest czarno-biały, a my – wiedząc o tym i zdając sobie sprawę, że jest inaczej – męczymy się widząc propagandystów wzywających do użycia broni atomowej czy innych „rozwiązań”. Aby uwolnić głowę, skupiaj się na lepszych, bardziej przemyślanych rozwiązaniach. Niekoniecznie czytaj dyskusje, szukaj aktywnie głosów pokoju.
8. Szukaj iskierek empatii i nadziei
Jednym ze sposobów na szukanie rozwiązań jest przyjmowanie perspektywy drugiej osoby. Od początku wojny w Strefie Gazy takich rozwiązań szuka np. ruch „Standing Together Movement” (STM) czy izraelski aktywista, Maoz Inon, który w ataku Hamasu 7 października stracił dwójkę swoich rodziców. Już dwa dni później zaczął apelować o działanie w duchu pozbawionym zemsty. Ruch STM apeluje natomiast o zakończenie przemocy, szukanie pokojowych rozwiązań oraz, co najważniejsze, budowanie narracji w taki sposób, by pokazać, że ta wojna niszczy nie tylko Gazę, ale również Izrael. Dbaj o siebie – i tych, którzy widzą, co robisz w mediach społecznościowych – stając się korespondentem nadziei lub pokoju. Bo przemoc niszczy wszystko.
Co dalej?
Liczne badania wskazują, że podawanie i ciągłe czytanie złych wiadomości o konfliktach i katastrofach wpływa na nasze zdrowie psychiczne. W tym sensie, każda z trzech wiadomości, którą otrzymałem, poprzez sianie nieprawdy i podziałów przyczynia się nie tylko do pogorszenia sytuacji, ale i negatywnego wpływu na nasz umysł i ciało. Nie mówmy, że politycy zabraniają nam mówić o tym, co dzieje się w Gazie (być może utrudniają, ale nie zabraniają!); nie powtarzajmy putinowskiej propagandy, że Ukraina jest skorumpowanym krajem, który pieniądze z pomocy przeznacza na ogrody i luksusowe auta oligarchów – to nieprawda (jeśli znasz taki przypadek, nie generalizuj, ale mów konkretnie co i kiedy się wydarzyło); nie wywołujmy poczucia, że nikt nie interesuje się sytuacją w Demokratycznej Republice Konga – odbiorcy mediów w Polsce zainteresowaliby się sytuacją w tym kraju, gdyby ktoś zaczął im o niej opowiadać w interesujący sposób. To jednak kosztuje – i tu wracamy do problemu polskich mediów i tego, że nie finansują one tworzenia ciekawych historii z zagranicy, bo podobno ludzi to nie interesuje. Błędne koło się zamyka. Mam jednak nadzieję, że ta sytuacja niebawem się zmieni.
O autorze:
dr Karol Wilczyński - publicysta i nauczyciel. Pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie uczy o migracji, problemach politycznych Bliskiego Wschodu i islamofobii. Publikuje na swoim Instagramie: @wilczynski.karol
Zdjęcie w tle: Ostrzał w Izraelu i Strefie Gazy, 7 października 2023. Autor: Pierre Markuse (CC BY 2.0).