Przeczytaj ten artykuł, jeśli chcesz:

  • Poznać globalne trendy – wybory w Polsce i na Słowacji mogą służyć jako mikrokosmos dla szerszych trendów w dezinformacji.

  • Zwiększyć swoją odporność, zapoznając się ze strategiami dezinformacji stosowanymi przez niektórych polityków – od atakowania przeciwników po wykorzystywanie treści generowanych przez sztuczną inteligencję.

  • Zrozumieć, jak dezinformacja może wpłynąć na nastroje społeczne i wyniki polityczne.


Nastroje społeczne i wyniki wyborów

Polska i Słowacja wybrały swoich nowych parlamentarzystów jesienią 2023 roku. Wybory w obu krajach poprzedziła gorąca debata polityczna, a dezinformacja stała się dla niektórych polityków strategią, by zyskać więcej głosów. W wyniku wyborów doszło do zmiany władzy w obu państwach. Przeanalizujmy więc, jakie główne narracje i kampanie deiznformacyjne wykorzystano.

W Polsce rządząca od ośmiu lat konserwatywna, nieliberalna koalicja pod przewodnictwem Prawa i Sprawiedliwości (PiS) wygrała wybory, ale straciła większość parlamentarną na rzecz prodemokratycznych i liberalnych partii opozycyjnych. Z kolei na Słowacji większość głosów przypadła populistycznej, lewicowej partii Smer. Jej lider Robert Fico utworzył koalicję z centrolewicowym ugrupowaniem HLAS i nacjonalistyczną Słowacką Partią Narodową (SNS). W rezultacie prozachodnia, liberalna partia Postępowa Słowacja straciła władzę.

W obu krajach do ostatniego momentu nie było jasne, jaki będzie wynik wyborów. Warto jednak zwrócić uwagę na diametralne różnice w nastrojach społecznych. Według sondażu przeprowadzonego w marcu 2023 roku przez think tank GLOBSEC, jedynie 40% Słowaków uważało, że za wojnę na Ukrainie odpowiedzialna jest Rosja, 34% stwierdziło, że Zachód jest odpowiedzialny za „prowokowanie Rosji”, a 17% stwierdziło, że Ukraina dyskryminuje ludność rosyjskojęzyczną. Wyniki te mogą sugerować, że obywatele Słowacji są pod silnym wpływem rosyjskiej dezinformacji. Według tego samego badania aż 85% Polaków stwierdziło, że za wojnę odpowiedzialna jest Rosja (Zachód – 4%, Ukraina – 3%). Różnice widać było także w kwestii chęci pozostania w NATO: Polska - 94% za; Słowacja – 58% za. Podobną tendencję odnotowano w przypadku poparcia dla UE w obu krajach: 80% w Polsce i 64% na Słowacji.

Dezinformacja jako strategia polityczna

Sceny polityczne w obu krajach były silnie podzielone, widoczni byli wyraziści liderzy partyjni, a społeczeństwa były i są głęboko spolaryzowane. Dlatego też kampanie wyborcze w Polsce i na Słowacji skupiały się na wzajemnym atakowaniu się przeciwników politycznych. Ponadto niektórzy aktorzy zaczęli wykorzystywać dezinformację jako strategię osiągnięcia swoich celów, wykorzystując strach i polaryzację obecną w obu społeczeństwach. Wydaje się, że dezinformacja najczęściej rozpowszechniana była przez lokalnych polityków, a nie zaś influencerów, rosyjskie trolle czy portale konspiracyjne.[1] W niektórych przypadkach politycy zachowywali się jak tak zwani „pożyteczni idioci” (ang. useful idiots) i dla własnych celów forsowali dezinformację, typową m.in. dla środowisk prorosyjskich.

  • Atakuj przeciwnika

Bardzo powszechną strategią polityków obu krajów było atakowanie przeciwników, czasami przy użyciu kłamstw lub dezinformacji. W Polsce PiS skupiał się na kreowaniu negatywnego wizerunku Donalda Tuska. PiS stworzył co najmniej kilka spotów, w których oskarżano Tuska o chęć oddania Rosji wschodniej części kraju na wypadek wojny, opłacanie go przez niemieckich polityków, chęć sprzedania Niemcom lub UE niepodległości Polski czy prowadzenie polityki zwiększającej bezrobocie. Płatne reklamy i spoty wyborcze PiS-u miały często na celu zastraszenie obywateli Polski możliwością powrotu Donalda Tuska do władzy, co miałoby doprowadzić do zagłady Polski. Najdroższą reklamą polityczną stworzoną przez PiS była kampania „TUSK = BEZROBOCIE”, która kosztowała ponad 92 000 euro. Zawierała ona fałszywą wiadomość o stopie bezrobocia za rządów Platformy Obywatelskiej. Sąd, w specjalnym postępowaniu w trybie wyborczym[2], stwierdził, że spot ten zawierał nieprawdziwe informacje.

Niektórzy kandydaci na Słowacji stali się celami bezpośrednich ataków dezinformacyjnych, które miały ich zdyskredytować. Jeden z takich incydentów dotyczył Tomáša Hellebrandta, kandydata partii Postępowa Słowacja. We wrześniu, podczas jednego z wystąpień, Hellebrandt zemdlał w związku z odwodnieniem i przeziębieniem. Po tym zdarzeniu autor treści spiskowych Danny Kollár zaczął rozpowszechniać fałszywe wiadomości na temat stanu zdrowia Hellebrandta, twierdząc, że jest to spowodowane szczepionką na Covid-19. Doprowadziło to do masowego rozpowszechnienia nieprawdziwej informacji o śmierci polityka, a nawet do fikcyjnego ogłoszenia o jego pogrzebie. Gdy próbowano dementować te doniesienia, Kollár wciąż nie dawał wiary wyjaśnieniom, twierdząc, że polityk zmarł. Hellebrandt odpowiedział w sposób humorystyczny: zaprosił na swój „pogrzeb” do Żyliny. Dodatkowo jego partia opublikowała film przedstawiający zdrowego Hellebrandta ćwiczącego w swoim biurze, by ostatecznie obalić to kłamstwo.

  • Powtarzaj rosyjskie narracje, gdy są przydatne – dezinformacja na temat wojny w Ukrainie i uchodźców

Słowacja została zalana antyukraińskimi narracjami, które właściwie powielały propagandę rosyjską dotyczącą wojny. Eksperci zidentyfikowali aż trzy partie rozpowszechniające tego rodzaju treści: lewicową partię Smer-SD i byłego premiera Roberta Fico, nacjonalistyczną partię Republika i Słowacką Partię Narodową (SNS).

Fico, lider partii Smer, konsekwentnie wypowiadał się nieprzychylnie na temat Ukrainy. Skrytykował wsparcie, jakie kraj otrzymuje od USA i UE oraz wątpił w skuteczność sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję. W niektórych wypowiedziach pośrednio wspierał Władimira Putina, twierdząc, że konflikt na Ukrainie ma swój początek w 2014 r., kiedy rzekomo ukraińscy naziści zabili obywateli Rosji w Donbasie i Ługańsku, co nawiązuje do powtarzanej od wielu lat narracji rosyjskiej. Co więcej, partia SNS udostępniała treści antyukraińskie. Jej przewodniczący Andrej Danko kwestionował historycznie ukraińską przynależność terytoriów okupowanych przez Rosję. Ponadto, część słowackich polityków, w tym Fico, zadeklarowała natychmiastowe zaprzestanie wspierania Ukrainy, jeśli wygrają wybory.

Pojawiła się także nowa narracja zarzucająca Ukraińcom „niewdzięczność”. Przekaz ten rozpoczął się od wypowiedzi Fico w telewizji TA3: „Świat zaczyna mieć dość Zełenskiego i Ukrainy, bo są niewdzięczni i wciąż niezadowoleni!”. Wielu aktorów, w tym Bádateľ, powielało te poglądy („Wszyscy powinni przestać pomagać niewdzięcznemu Zełenskiemu, zabrać mu naszą pomoc i pozwolić mu radzić sobie samemu!”).

W Polsce bezpośrednie narracje prorosyjskie nie były obecne w szerokim dyskursie wyborczym, szczególnie w tradycyjnych mediach. Jednak źródła typowo dezinformacyjne w dalszym ciągu rozpowszechniały narracje antyukraińskie. Często odwoływały się do wydarzeń historycznych, szczególnie do rzezi wołyńskiej i Dnia Niepodległości Ukrainy, łącząc Ukraińców z nazizmem. Polski rząd i lokalni politycy oskarżani byli o przedkładanie interesów ukraińskich nad polskie. Jednocześnie, jedną z wiodących narracji tego lata było pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich, zwłaszcza w kontekście tzw. afery zbożowej.

Skrajnie prawicowa Konfederacja wprowadziła radykalny przekaz antyukraiński dopiero w połowie września (na miesiąc przed wyborami). Dodatkowo media w tym czasie analizowały prorosyjskie poglądy części kandydatów Konfederacji w sprawie Ukrainy. „Zero socjalu dla Ukraińców” – takie hasło Konfederacja wymieniła jako jeden z pięciu kluczowych sloganów wyborczych w drugiej połowie września, kiedy notowania partii spadły. Wtedy dostrzeżono też radykalizację narracji jej członków. Liderzy Konfederacji Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak na Facebooku zamieścili znaczną liczbę antyukraińskich wpisów. Podczas telwizyjnej debaty wyborczej Bosak powtarzał wprowadzające w błąd informacje na temat Ukraińców, podając fałszywie, że uchodźcy mogą pracować przez jeden dzień w Polsce i otrzymać emeryturę. Karolina Pikuła, również z Konfederacji, skupiła swoją kampanię wokół wątków antyukraińskich, proponując kary dla osób wspierających rzekome „ukraińskie organizacje nacjonalistyczne”. Następnie oskarżyła rząd o „ukrainizację” polskich szkół i faworyzowanie Ukraińców nad Polakami w różnych aspektach życia społecznego.

  • Stwórz wyimaginowanego wroga – narracje antymigracyjne

W obu krajach w celu mobilizacji wyborców wykorzystano temat nielegalnej migracji. Politycy mieli nadzieję, że uda im się wykorzystać falę nastrojów antymigracyjnych panujących w ich społeczeństwach. Rozpowszechniano więc narracje nawołujące do ochrony krajów przed napływem cudzoziemców.

Na Słowacji kwestia nielegalnej migracji była w 2023 r. dotkliwym problemem, ponieważ do kraju wpłynęło około 24 500 osób, głównie z Serbii przez Węgry. Doprowadziło to do przywrócenia kontroli granicznych w niektórych krajach sąsiedzkich, takich jak Polska i Czechy. Fico wykorzystał tę sytuację do krytyki ówczesnego rządu. Wezwał do zaostrzenia polityki migracyjnej i wyolbrzymił problem na granicach i w kraju. W przekazach partii pojawiały się narracje oskarżające migrantów o terroryzm i szerzenie chorób. Ponadto Fico oskarżył rząd o prowadzenie „polityki migracyjnej Sorosa”. Niektórzy burmistrzowie czy populistyczne i skrajnie prawicowe partie polityczne również promowały narracje antyimigranckie, które zostały szybko rozpowszechnione przez środowiska dezinformacyjne. Źródła te rozpowszechniały fałszywe historie, na przykład przedstawiały migrantów jako złodziei, którzy siłą wkraczali do ogrodów i na podwórka, aby kraść owoce z drzew lub pływać w basenach. Policja nie odnotowała żadnych przypadków popełnienia podobnych przestępstw czy wykroczeń.

Wykorzystanie tematu migracji w polskiej kampanii wyborczej było dość zaskakujące, gdyż kraj nie mierzył się w tamtym okresie z nowymi wyzwaniami w tym obszarze. Jednak kampania wyborcza partii rządzącej podsycała obecne już w społeczeństwie nastroje antyimigranckie, podkreślając fałszywe twierdzenie, że UE wymusi na Polsce przyjęcie muzułmanów, a nawet, że do każdej gminy zostanie przydzielona określona liczba uchodźców, zgodnie z unijną polityką alokacji. Co więcej, PiS wydał niezwykle duże środki (ponad 1 mln euro) na reklamę polityczną, a część z nich wykorzystał na szerzenie dezinformacji antymigracyjnej. W jednym z szeroko promowanych spotów wyborczych wykorzystano nagrania uchodźców z 2016 roku, wprowadzając odbiorców w błąd co do aktualnej sytuacji na Lampedusie.

Pod koniec sierpnia, podczas gdy PIS prowadził dalej negatywną kampanię antyimigrancką, wypłynął na jaw skandal związany ze sprzedażą wiz przez pracowników MSZ. Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP i polskie konsulaty zostały oskarżone o udział w szeroko zakrojonym i nielegalnym programie, w ramach którego migrantom z Afryki i Azji wydawano polskie wizy w zamian za duże sumy pieniędzy. Skandal został wykorzystany przez opozycję do ataku na rząd.

Niedługo potem portal pislamizacja.com.pl, należący do niezidentyfikowanego podmiotu, zaatakował PiS. Większość treści serwisu poświęcona była muzułmańskim migrantom, którzy przybyli do Polski w okresie rządów PiS. Co ciekawe, portal ten zajął stanowisko podobne do stanowiska opozycji i jej lidera Donalda Tuska z Koalicji Obywatelskiej, choć w bardziej wrogim tonie. Grupa polskich fact-checkerów odkryła tę witrynę w mediach społecznościowych i zbadała jej powiązania z politykami opozycji (czego jednak nie potwierdzono). W ciągu dwóch dni od tego odkrycia witryna w tajemniczy sposób zniknęła z Internetu, nie poprzez standardowe zamknięcie, ale poprzez usunięcie całej jej zawartości. Strona „pislamizacja” została uznana za potencjalną próbę ingerencji Rosji w polskie wybory, w związku z połączeniem tej domeny z rosyjskimi adresami IP.

Narracje antyimigranckie bezpośrednio powiązane z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej powróciły do mediów głównego nurtu w związku z wrześniową premierą filmu Agnieszki Holland „Zielona granica ”. Choć film powstał na podstawie prawdziwych wydarzeń, PiS uznał go za dezinformację i atak na polskie wojsko i straż graniczną. Rząd zalecił, aby kina publikowały przed filmem komunikat informujący o zawartych w nim, rzekomo fałszywych, treściach. Dezinformacja wywołana tym wydarzeniem miała nie tylko charakter antymuzułmański, ale zaatakowała bezpośrednio reżyserkę, zarzucając jej antypolską postawę (wzmocnioną antysemickimi przekazami, np. „obrzydliwa Żydówka atakuje Polskę”). Ponadto, szeroko rozpowszechniona była nieprawdziwa informacja, według której Holland miała być od dzieciństwa powiązana z Bolesławem Bierutem i jego otoczeniem.

  • Spróbuj użyć sztucznej inteligencji

Podczas ostatniej kampanii wyborczej na Słowacji po raz pierwszy wykorzystano fałszywe filmy i nagrania utworzone przy użyciu sztucznej inteligencji. Filmy te zostały opublikowane w okresie ciszy wyborczej. Tradycyjne media mogły więc reagować na dezinformację jedynie w niewielkim stopniu, ze względu na ograniczenia w publikowaniu treści za lub przeciw politykom czy partiom ubiegającym się o urząd. W rezultacie dziennikarze nie byli w stanie bezpośrednio wskazać kłamstw w filmach, co utrudniało ograniczanie ich rozpowszechniania.

Jeden z najważniejszych przykładów wykorzystania dezinformacji stworzonej przez sztuczną inteligencję miał miejsce zaledwie dwa dni przed wyborami parlamentarnymi. Tysiące Słowaków udostępniło w social mediach rzekomą rozmowę Michala Šimečki (lidera Postępowej Słowacji, PS) z Moniką Tódovą (dziennikarka Daily N). Materiał ten miał być nagraniem rozmowy telefonicznej, podczas której omawiano, w jaki sposób wybory zostaną sfałszowane na korzyść PS. Krótko po publikacji, eksperci stwierdzili, że nagranie to było fabrykacją stworzoną przez sztuczną inteligencję i technologię syntetycznego głosu.

Technologia deepfake lub inne treści tworzone przez sztuczną inteligencję były wykorzystywane w Polsce dość rzadko w tej kampanii. Dostrzeżono właściwie tylko jeden istotny przypadek. Platforma Obywatelska wywołała kontrowersje, emitując spot wyborczy, w którym wykorzystano głos premiera Mateusza Morawieckiego. W filmie połączono autentyczne nagrania wypowiedzi polityka ze sfabrykowanymi przez sztuczną inteligencję, co mogło wprowadzić odbiorców w błąd.

Co to wszystko oznacza?

Choć nie jest jasne, czy dezinformacja miała bezpośredni wpływ na wynik wyborów, analiza kampanii w obu krajach wyraźnie pokazuje, że szerzenie narracji dezinformacyjnych i naginanie faktów staje się coraz popularniejszą strategią niektórych polityków. Strategia ta, dzięki temu, że bazuje na lękach i polaryzacji społeczeństwa, może być niezwykle skuteczna. Jednocześnie zaś może prowadzić do pogłębienia istniejących podziałów. Należy zaznaczyć, że przedstawione tu przykłady mają jedynie charakter poglądowy i wybiórczy – przedstawienie obrazu całej infosfery w obu krajach w trakcie kampanii wyborczych wymagałoby dodatkowej analizy. Natmiast porównanie zebranych przykładów wyraźnie pokazuje, że strategie dezinformacji lokalnej w obu krajach były podobne.

Między październikiem 2023 r. a końcem 2024 r. 71% ludności żyjącej w krajach demokratycznych będzie głosować w wyborach krajowych. Do urn pójdą obywatele USA, Brazylii, Indii, Rumunii, Australii i wielu innych państw. Otwarte pozostaje pytanie, czy podobne strategie zostaną zastosowane w innych krajach. Jest to jednak prawdopodobne. Dlatego musimy być świadomi taktyk, jakie mogą zastosować niektórzy politycy. Powinniśmy również

aktywnie pracować na rzecz bardziej przejrzystego i uczciwego dyskursu politycznego. Aktywiści i aktywistki mogą odegrać kluczową rolę w zapobieganiu skutkom dezinformacji w naszych społeczeństwach.

Bądź na bieżąco. Jeśli jesteś głodny wiedzy, nie wahaj się sięgnąć po nasze materiały edukacyjne na Hive Mind:


Przypisy:

[1] https://www.france24.com/en/europe/20230928-disinformation-swamps-slovakia-ahead-of-parliamentary-elections

[2] Prawo wyborcze przewiduje szczególny tryb dochodzenia roszczeń na drodze sądowej w przypadku rozpowszechniania fałszywych informacji w trakcie kampanii wyborczej. Pozew złożony w trybie wyborczym sąd rozpoznaje w ciągu 24 godzin.

Illustration credit: ifriday

Artykuł powstał na podstawie badań przeprowadzonych w ramach Digital Activism Program z partnerem TechSoup, organizacją PDCS Slovakia.