Beata Zwierzyńska: Świat w większości funkcjonuje w internetowej rzeczywistości, mediach społecznościowych, streamingach wideo, dzieleniu się obrazami przez świadków wydarzeń. W jaki sposób drastyczne obrazy wpływają na nas negatywnie? Być może stajemy się na nie bardziej odporni i obojętni?
Profesor Mooli Lahad: Moja kariera zaczęła się, gdy istniały tylko gazety, radio, potem telewizja. Teraz są media społecznościowe i Internet wszelkiej maści. Przeprowadziliśmy bardzo interesujące badania na temat różnicy między czytaniem o incydencie a oglądaniem go: oglądanie obrazów powoduje znacznie większy niepokój i reakcje na wszystkich poziomach. Obrazy pozostają z człowiekiem - przenikają do mózgu i pozostają tam jak fotografia. W czasach kryzysu wypływają na powierzchnię raz za razem. Oczywiście nie ma nic, co jest wyłącznie złe lub niebezpieczne - są "boczne uliczki". Ale ogólnie rzecz biorąc, jeśli mówimy o zdrowiu psychicznym społeczeństwa, zdecydowanie obrazy nie są tylko obrazami - pojawiają się zazwyczaj z komentarzem.
Używamy bardzo ostrych słów, takich jak dramatyczny, katastrofalny, przerażający - czyli całej terminologii, która sprawia, że obraz jest jeszcze gorszy. Ponadto wiele razy obrazy się powtarzają, ponieważ media mają tylko jedno źródło wiadomości, więc ciągle je pokazują. Wszystko to ma bardzo negatywny wpływ na mózg. Informacje nie są edytowane ani cenzurowane - po prostu napływają. Wiemy już od dawna, że ma to bardzo negatywny wpływ na dzieci. W rzeczywistości obrazy nie tylko wywołują u nich strach, ale także dają im przyzwolenie na agresję. Z jednej strony takie obrazy wywołują w nas strach i niepokój. Z drugiej strony znieczulają nas na ludzkie cierpienie. Im więcej widzimy, tym więcej czujemy, ale już to widzieliśmy, więc nie ma to na nas wpływu.
Co ciekawe, jednym z rezultatów oglądania dowolnego obrazu jest to, że mózg się do niego przyzwyczaja. Dla widza nie ma różnicy między filmem nakręconym w Hollywood a wideo nakręconym na ulicy, ponieważ dla umysłu są to tylko obrazy. Potrzebuje on interpretacji osoby mówiącej co jest rzeczywistością, a co nie. Jednocześnie, ponieważ obrazy aktywują obszary, które są mniej kontrolowane przez korę przedczołową, dają nam poczucie zagrożenia, poczucie strachu, ekscytacji, dramatyzmu i dlatego jesteśmy "wciągnięci" przez nie, a jednocześnie mają tak duży wpływ i to nie w pozytywnym sensie.
Jak zostało przez Pana wspomniane, w dzisiejszych czasach brakuje osób selekcjonujących informacje (gatekeepers), zwłaszcza w mediach społecznościowych. Zastanawiałam się, czy mógłby Pan rozwinąć temat tego, jak ciało i umysł reagują na różne bodźce obrazowe. Czy są jakieś konkretne reakcje, znaki ostrzegawcze dla tych, którzy oglądają i tych, którzy są naocznymi świadkami i udostępniają to w sieci?
Najpierw pomówmy o widzach, a potem o tych, którzy filmują. Kiedy widzimy obrazy, obszary naszego mózgu, które są aktywowane, nazywane są wzgórzem wzrokowym i korą wzrokową. Są to znacznie głębsze części mózgu, które mogą być interpretowane i kontrolowane przez korę przedczołową. Ale jednocześnie, ponieważ głównym zmysłem człowieka w przyswajaniu informacji są oczy lub aparat wzrokowy, możemy to również ominąć. Ponieważ obrazy napływają, myślimy, że widzimy sam obraz, tymczasem widzimy piksele, które są kolorami, odcieniami, ruchem. Wszystko to może mieć jeszcze większy wpływ na śródmózgowie lub nawet mózg gadzi, który jest aktywowany tak, jakby - co jest ważne - jakby to wydarzenie działo się teraz. Aby tego nie odczuwać, musimy albo być wystawiani na działanie tych bodźców raz za razem, tak jak robimy to w desensytyzacji poprzez terapię - ale tym razem jest to desensytyzacja negatywna; albo stać się tym, co w PTSD nazywamy odrętwieniem, co oznacza, że "nie czuję już nic dla ochrony siebie lub w wyniku nieustannie powtarzających się obrazów".
Z jednej strony to sprawia, że ludzie stają się mniej wrażliwi na cierpienie, ale kiedy sami są narażeni na zdarzenie lub stają się odrętwiali przychodząc do ratowników, strażaków lub policjantów. Ratownicy zaś nie funkcjonują zupełnie neutralnie, ponieważ wszystkie obrazy, które skumulowały się w ich całym życiu oraz takie, które widzieli podczas akcji, mogą wypłynąć na powierzchnię. To może zagmatwać to, co dzieje się na zewnątrz lub to, co dzieje się wewnątrz. Dotyczy to również terapeutów. Kiedy wiadomości lub filmy z miejsca zdarzenia zrobione przez ludzi, którzy mieli przy sobie kamery, sprawiają, że terapeuci są bardziej narażeni, ponieważ terapeuta nie tylko słucha tego, co mówi klient, ale nagle jego własny "film" w mózgu zaczyna pokazywać mu, co się stało. Czasami terapeuta był eksponowany na te obrazy, a ofiara nie była - ponieważ ofiara została ranna lub była w szoku i nie widziała wszystkiego. Ci, którzy byli "bombardowani" filmami kręconymi przez osoby postronne, czuli się znacznie gorzej. Dochodzi do tego, że przychodzisz z pomocą, ale nagle pojawiają się wszystkie obrazy, które zebrałeś podczas swoich doświadczeń i ostatniej ekspozycji na obrazy ze zdarzenia - to jest bardzo trudne do rozróżnienia. Stąd nazywamy to wtórną wiktymizacją lub czasami zmęczeniem współczuciem. Nie jest to tak naprawdę to samo, ale zasadniczo jest to wpływ przebywania w ścisłej współpracy z kimś, kto jest pokrzywdzony.
Jeśli chodzi o to, co dzieje się z osobami nagrywającymi filmy lub przypadkowymi przechodniami, jakiś czas temu przeprowadziliśmy bardzo interesujące badanie dotyczące ekip filmowych różnych kanałów informacyjnych. Najbardziej narażeni są fotografowie, ponieważ w obiektywie widzą jedynie przerażające obrazy. Kiedy są w akcji, dystansują się od tego, co naprawdę się dzieje, ale mózg pochłania wszystkie te obrazy, więc po zakończeniu pracy lub po powrocie do studia wszystkie te obrazy wypływają na powierzchnię i wielu z nich ma silne objawy ostrego zespołu stresu pourazowego lub czasami PTSD, co prowadzi ich do ciężkiego picia. Kiedy chcieliśmy przeprowadzić z nimi profilaktykę, spotykaliśmy się z nimi w barach. Po takich zdarzeniach chodzą do barów, aby zmniejszyć swój poziom lęku lub poradzić sobie ze stresem i sięgają po alkohol. Zwykle siedzimy tam z nimi i powoli pomagamy im opowiedzieć o tym, co im się przydarzyło, zapraszamy ich na spotkania grup wsparcia. Ale wierzę, że to samo dotyczy amatorów, którzy robią takie zdjęcia. Zasadniczo z powodu podekscytowania w danej chwili nie są świadomi swojego samopoczucia i niestety niektórzy z nich mogą rozwinąć pełne PTSD. Jak wiemy z DSM-V, bycie obserwatorem wydarzenia również wiąże się z wysokim ryzykiem.
To brzmi naprawdę poważnie. Porozmawiajmy więc także o rozwiązaniach. Czy powinniśmy się martwić, jeśli doświadczamy powracających negatywnych obrazów lub ponownie przeżywamy wydarzenia tak, jakbyśmy rzeczywiście byli świadkami danej tragedii? Kiedy i gdzie powinniśmy uzyskać pomoc?
Po pierwsze, chcę podkreślić, że te relacje są ważne, ponieważ w przeciwnym razie okrucieństwa, które miały miejsce na świecie i nikt o nich nie wiedział lub dowiedział się o nich wiele lat później, na przykład masakra Żydów w Holokauście lub masakra Ormian. Tak więc transmisja może przynieść światu pewną świadomość zarówno wśród osób postronnych, jak i wśród zwykłych ludzi, a także może zwiększyć wrażliwość na sytuację ofiar i potępienie dla sprawców. Z tego powodu nie powinniśmy twierdzić, że transmisje nie są potrzebne - są potrzebne, a dzisiejsza opinia publiczna jest bardzo wpływowa. Mimo że żyjemy w erze filmów, wideo i transmisji na żywo, wszyscy jesteśmy mniej podatni na wpływ w tym sensie, że jesteśmy słabiej zaangażowani już w to emocjonalnie.
Należy pomóc profesjonalnie osobie, która pracowała i w wyniku tego była narażona na ciągłe oglądanie przerażających, tragicznych, strasznych obrazów i teraz czuje, że to naprawdę na nią wpływa. Może na przykład zacząć odczuwać objawy, które znamy jako oznaki pourazowe, takie jak unikanie, problemy z zasypianiem, zmiany apetytu lub nastroju, uczucie odrętwienia lub nadmiernej czujności i złości, nagłe wybuchy gniewu. Ponadto osoba taka boryka się z wspomnieniami retrospekcyjnymi (wszystkimi tymi wspomnieniami, które pojawiają się, gdy dana osoba nie jest na miejscu wydarzenia lub na przykład siedzi sobie w kawiarni). W przypadku ekip informacyjnych, są to przecież zespoły, więc pracowałbym z nimi nad tym, jak się wspierać, jak dbać o siebie nawzajem, jak pracować na zmiany, aby nie było tak, że cały czas ta sama osoba jedzie na miejsce zdarzenia, a inni zostają z tyłu, więc powinna następować zmiana lub kontrola ilości ekspozycji. W przypadku bardzo trudnej sytuacji po powrocie do studia będzie zawsze ktoś z zespołu, kto może zaspokoić ich podstawowe potrzeby związane z odpoczynkiem, jedzeniem, piciem, ale także, w razie potrzeby spotkaniem zespołu podczas którego mogą podzielić się tym, co się wydarzyło i zastanowić się, jak następnym razem wykonają pracę w bardziej bezpiecznej dla siebie formie.
Jedną z rzeczy, których uczymy lub doradzamy ekipom medialnym, jest to, że powinni robić długie ujęcia i nie zbliżać się bezpośrednio do sceny z dwóch powodów. Po pierwsze, im bliżej jesteś, widzisz nie tylko obrazy, ale także zapachy i dźwięki, które utkną ci w pamięci. Również dla dobra ofiar, aby chronić ich godność i prywatność. Ludzie są tak podekscytowani, mają dużo adrenaliny i biegną robić zdjęcia, ale zapominają, że ta osoba ma rodzinę i własne życie. Nagle obnażamy ich w bardzo delikatnej sytuacji, a to pozostanie na zawsze w Internecie, więc jest to również coś, co powinniśmy wziąć pod uwagę.
Istnieją metody przygotowania i rozwijania jakości życia zawodowego tych zespołów, ale niestety nie można powstrzymać ogółu społeczeństwa przed robieniem zdjęć. Elementem edukacji jest uczenie młodych ludzi, którzy używają telefonów komórkowych do wszelkiego rodzaju aktywności na Instagramie itp. tego, jakie są granice, które będą chronić ich przed negatywnym wpływem. Wspierałbym również rodziców w ograniczaniu czasu, w którym ich dzieci są narażone na horrendalne obrazy. Nie zrezygnowałbym z oglądania telewizji, ponieważ jest to niemożliwe. Rodzice chcą wiedzieć, co się dzieje. Ale zdecydowanie unikałbym wielokrotnego pokazywania tych samych obrazów. Jeśli dziecko widziało te obrazy, usiadłbym z nim i zapytał, co się z nim dzieje, aby przynajmniej wiedzieć, czy miało to na nie wpływ. Przeprowadzono bardzo interesujące badanie w Chile podczas zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku. Dzieci w Chile, które widziały upadające bliźniacze wieże, niestety miały również objawy PTSD. Ekspozycja dzieci na obrazy może wpływać na ich zdrowie psychiczne.
Zastanawiałam się również nad obrazami i nagraniami wideo, zwłaszcza w odniesieniu do uchodźców, którzy chcą wiedzieć, co dzieje się w ich domu, a także wielu ich dzieci, które spędzają czas grając w gry. Wspomniałam o grach, ponieważ wydają się mieć ogromny wpływ na nasz mózg. Czy jest jakaś rada, której Pan Profesor udzieliłby uchodźcom lub w ogóle współczesnemu społeczeństwu? Co robić, a czego lepiej nie robić?
Zasadniczo uchodźcy są grupą wysokiego ryzyka ze względu na odległość od swoich domów, a zwłaszcza jeśli ich najbliżsi krewni i bliscy pozostali w kraju. Martwią się nie tylko o to, jak potoczą się ich losy jako uchodźców, ale także o zdrowie lub to, co dzieje się z ich bliskimi, sąsiadami, miastem. Rozumiem ich potrzebę bycia informowanym. Jak powiedziałem wcześniej, i wiem, że to nie to samo widzieć lub słyszeć, ale jeśli uchodźcy mogą słuchać radia, rozmawiać przez telefon lub czytać wiadomości na dowolnej platformie, jest to lepsze niż oglądanie obrazów lub jeśli mogą ograniczyć ilość ekspozycji na obrazy. Muszą jednak wiedzieć, co się aktualnie dzieje. W dzisiejszych czasach, gdy informacje docierają w ciągu kilku sekund od incydentu, muszą pamiętać o jednej ważnej rzeczy, że kamera rejestruje tylko to, co widzi. Ale to nie jest cała scena - to bardzo ważne. Kamera skupia się na różnych rzeczach, ale są też miejsca, w których ludzie funkcjonują i radzą sobie. Proponuję zamiast oglądania obrazów porozmawiać przez telefon, posłuchać wiadomości w radiu lub poczytać wiadomości w Internecie - czytanie ma najmniejszy wpływ na mózg. Można co jakiś czas oglądać lub szukać zdjęć, ale należy starać się monitorować ilość ekspozycji, ponieważ nie jest to dobre dla mózgu i psychiki.
Mówiąc o ekspozycji dzieci na gry, w które można grać w dzisiejszych czasach - wiele z nich jest bardzo agresywnych, okrutnych, konfliktowych, trzeba zabijać, aby przejść do następnego etapu, itp. Dobrą wiadomością jest to, że badania pokazują, że dzieci grające w gry mają bardzo dobrą koordynację oko-ręka. Zła wiadomość jest taka, że gry wpływają na ich zachowanie, osobowość i wywołują coraz bardziej agresywne zachowania zarówno w sieci, jak i poza nią. Ze względu na adrenalinę i dopaminę, są one przeciążone hormonami podczas gry. Ekscytacja nie jest szybko redukowana, a czasami chodzi również o narażenie ich na agresję, która staje się sposobem rozwiązywania ich problemów. Jednocześnie jest to metoda na wyzwolenie agresji i frustracji w bardziej akceptowalny sposób. Nie sugeruję zaprzestania używania wszystkiego, ale umiarkowanie, próba kontrolowania tego samodzielnie lub przez dorosłych członków rodziny, aby być w stanie ograniczać czas wpatrywania się w ekran. Wiemy również, że ekspozycja na niebieski ekran wpływa na zdolność mózgu do relaksu i nie pozwala na wydzielanie bardzo ważnego hormonu snu i gromadzenia melatoniny.
Problem polega na tym, że te gry są produkowane na zasadzie, aby angażować graczy coraz bardziej. Tym samym zwiększa się poziom adrenaliny i dopaminy lub można stracić godziny snu. Wszystko to staje się błędnym kołem. Nie jestem przeciwnikiem niczego, ponieważ uważam, że nie powinniśmy ignorować tego, co się dzieje, o ile to możliwe. Niektórzy ludzie to potrafią, ale myślę, że jeśli coś istnieje, nauczmy się, jak najlepiej to wykorzystać lub przynajmniej dostosujmy się do tego w taki sposób, aby nie zaszkodziło to naszemu samopoczuciu.
Dziękuję bardzo za wywiad Profesorze Lahad.
Ja również dziękuję bardzo i życzę powodzenia. Miejmy nadzieję na pokój i spokój w naszych krajach.
Prof. dr Mooli Lahad
Założyciel i prezes MASHABIM CSPC (Centrum Prewencji Stresu) w Kiryat Shmona w Izraelu. Profesor psychologii. Psycholog medyczny - mentor, superwizor, ekspert w dziedzinie psychologii edukacyjnej i dramaterapii, autor 35 książek na temat odporności na traumę i wykorzystania sztuki w leczeniu PTSD. Laureat wielu nagród, w tym nagrody Światowej Organizacji Zdrowia WHO i organizacji izraelskich kobiet WIZO w 2017 za międzynarodową pomoc humanitarną oraz jako światowej sławy ekspert w dziedzinie interwencji i leczenia stresu oraz sytuacji kryzysowych z dziećmi, systemami i społecznościami.